Hej! Lubię od czasu do czasu porządnie oczyścić moje włosy z resztek silikonów i innych produktów, które nakładam w zatrważających ilościach. Dzisiaj padło na błoto do włosów marki Bielenda. Wcześniej stosowałam z tej firmy tylko produkty do pielęgnacji twarzy, więc byłam bardzo zaciekawiona jaki efekt uzyskam.
Myślałam, że po rozcięciu opakowania na moją dłoń wypłynie ciemnobrązowa maź. Oczywiście się przeliczyłam, gdyż "błoto" to po prostu maseczka w kolorze kawy z mlekiem. Jest dosyć płynna i da się wyczuć w konsystencji charakterystyczną dla glinki "talkowość".
Producent zaleca trzymanie jej na włosach przez ok. 15 minut. Dosyć łatwo się zmywa, porządnie oczyszcza, ale -niestety- również wysusza,
Musiałam nałożyć po niej obfitą ilość odżywki z awokado ponieważ czułam, że moje włosy w dotyku są szorstkie i miałabym ogromny problem z ich rozczesaniem.
Na pewno spodoba się osobom, które mają problem z przetłuszczającą się skórą głowy, ale nie radziłabym przesadzać z jej stosowaniem. Szczególnie jeśli macie wysokoporowate, suche włosy jak ja.
Nigdy nie miałam i ciekawa jestem, jak u mnie by się sprawdziła. :)
OdpowiedzUsuńJa po jej zastosowaniu chyba skusiłabym się na zakwaszenie włosów, skoro jest aż tak wysuszająca :/
OdpowiedzUsuńSzkoda że wysusza
OdpowiedzUsuńNim napisałaś, że wysusza byłam pewna, że pobiegnę i ją kupię :] Teraz wiem, że jednak nie potrzebuję tego produktu, by moje włosy "oddychały" :'D
OdpowiedzUsuńZapraszam: http://bywikkis.blogspot.de/2015/07/przeglad-strony-dresslinkcom.html
Poklikasz w linki w przeglądzie strony dresslink.com? Z góry dziękuję ;*