[Recenzja] Szampon koloryzujący Palette- moje wrażenia


Nie przepadam za tzw. "szamponetkami". Szybko się wypłukują, wysuszają mi włosy- jednym słowem są idealne, kiedy ktoś chce przetestować nowy kolor na swojej głowie. Długo zastanawiałam się, czym potraktować moje loczki po 3-miesięcznej przerwie w koloryzacji. Decyzja dalej nie była podjęta, a ja miałam ponad 5-cio centymetrowy blond odrost, Spontanicznie, będąc w Rossmannie chwyciłam szampon Palette, na którego opakowaniu widniał piękny, bursztynowy odcień. Miałam świadomość, że na mojej głowie będzie wyglądać inaczej, szczególnie, że mój wyjściowy kolor był o wiele ciemniejszy. 

Sama aplikacja była dosyć przyjemna: skóra głowy nie swędziała, "farba" łatwo się rozprowadzała i nie miała wyjątkowo chemicznego zapachu. Po ok. 25 minutach zmyłam i o to jaki uzyskałam efekt: 

Jak widać: dosyć naturalny rudy (od razu przepraszam za jakość, ale zdjęcie zostało wykonane kamerką, z racji, że nie miałam pod ręką nikogo do operowania aparatem). Szampon ładnie pokrył odrosty, włosy nie były przesuszone, ładnie się układały. Co prawda taki odcień był widoczny tylko w ostrym, dziennym świetle- ale tak jak wspomniałam wcześniej- nie oczekiwałam niczego innego od czegoś co nie było farbą. 

Wiem, że wiele internautek narzekało na to, że szamponetka była trwalsza niż powinna (na opakowaniu znajdziemy informację, że spłukuje się po 24 myciach), w moim przypadku było jednak inaczej. Kolor spłukał się po dosłownie 2 kąpielach, odrost co prawda jeszcze się trzyma, ale niewiele mu zostało. 
Na chwilę obecną włosy wyglądają tak: (kolejne kamerkowe zdjęcie, yeah)

Ciemny kasztan, miejscami widać rudawe pasemka. Wydaje mi się, że czeka mnie delikatna dekoloryzacja, skoro znowu chcę wrócić do miedzi i tym razem poeksperymentuję u fryzjera. 

Plusem Palette była cena- ok 13 zł- i bark zniszczeń na mojej czuprynie. Wielka szkoda, że nie zadziałała tak, jak w przypadku większości dziewczyn, czyli jak normalna farba, bo odcień na początku był fenomenalny. 

Moja ocena: 5/10

[Recenzja] Balsam przeciwko wypadaniu Dr Bio


Jeżeli lubicie naturalne, ziołowe kosmetyki, które nie tylko zachwycają składem, ale również wyglądem i zapachem- z pewnością zainteresuje Was ten produkt. Jest to moje pierwsze spotkanie z marką Dr Bio, ale gwarantuję, że nie ostatnie. Czym mnie tak zauroczył? Zobaczcie sami. 

Co znajdziemy w środku? 360 ml dosyć rzadkiego płynu w skład którego wchodzą: organiczny olej łopianowy, organiczny ekstrakt z rozmarynu, olej laurowy, olej z czarnego pieprzu i ekstrakt z cyprysa.
Pomimo konsystencji, bardzo dobrze się rozprowadza, co nie zmienia faktu, że jest mało ekonomiczny. 


Zapach jest wprost nieziemski. Kojarzy mi się ze świeżo skoszoną trawą. Jego zadaniem jest zmniejszenie ilości wypadających włosów, wzmocnienie korzeni, głębokie nawilżenie i odżywienie, Chroni także przy termozabiegach. 

Z powodzeniem możemy nakładać go na całą długość włosów, ponieważ ich nie obciąża. Wyglądają bardzo estetycznie i są odbite od nasady. 
Zauważyłam znacznie mniej włosów na grzebieniu, oracz wysyp nowych baby hair. 
Obietnice producenta zostały spełnione w 100%, ponieważ- jak możemy przeczytać na etykietce- 97% kobiet zauważyło bardziej gęste i silne włosy. 

Plusem jest także niska cena (16 zł w ecodrogerii). Spotykałam się już z dużo gorszymi produktami, za większe pieniądze. Jak na razie jest to mój ulubieniec numer 1. 10/10

[Recenzja] Aktywne serum ziołowe na porost włosów z papryczką chilli


Ostatnio zamówiłam ogromną paczkę wypchaną po brzegi rosyjskimi kosmetykami. Nie da się ukryć faktu, że właśnie takie najlepiej się u mnie sprawdzają. Po nieudanym cięciu zależy mi na tym, żeby włosy jak najszybciej odrosły, a także pojawiły się nowe baby hair, które zawsze cieszą po wzmożonym wypadaniu.

Serum znajduje się w 150 ml buteleczce. Jest bardzo poręczne, ale moim zdaniem mało ekonomiczne. W swoim składzie zawiera m.in. prawoślaz, cytryniec chiński, żeń- szeń, melisę, korzeń łopianu, pokrzywę, kotki brzozowe, drożdże piwne, no i oczywiście papryczkę chilli.

Niestety posiada okropny zapach, który przypomina mi preparat do czyszczenia toalet z wyraźną, cytrusową nutą.

Serum należy rozpylać na suche włosy, 2-3 razy w tygodniu przez okres 2 lub 3 miesięcy.
Ja stosowałam je co drugi dzień i zauważyłam 0,5 cm dodatkowego przyrostu włosów po okresie 30 dni. Oczywiście chciałoby się więcej, ale bardziej zadowala mnie wysyp nowych baby hair o długości mniej więcej 2cm. Co prawda sterczą na wszystkie strony, co momentami jest bardzo wkurzające, ale niech rosną- w końcu im więcej włosów na głowie, tym lepiej!

Preparat możecie kupić w każdym internetowym sklepie z naturalnymi kosmetykami za ok. 16 zł. Warto spróbować, ja na pewno kupię jeszcze jedno opakowanie.

Moja ocena: 8/10 (odejmuję  za zapach, fuj! )

Aha, zmienił się adres bloga, bo... Znowu jestem ruda ;> Na stałe, po pół roku herezji :)